10 komentarzy = nowy rozdział :)
Justin Bieber's POV:
Siedząc bezczynnie, wgapiałem się w ścianę przede mną. Siedziałem i myślałem nad tym co robilibyśmy gdyby była tutaj przy mnie. Nigdy nie pozwalała nam na nudę, dlatego pewnie w tak piękny ranek, jak ten poszlibyśmy na spacer. Biegałaby radośnie wokół, ciesząc się z wszystkiego. Taka już po prostu była. Nie lubiła się smucić i do wszystkiego podchodziła optymistycznie, ale ciekawe jak czuje się teraz. Ciekawe czy jej optymizm bardzo ucierpiał przez Bena...
- Zrobiłam nam śniadanie.- powiedziała Miley, wyłaniając głowę zza rogu. Lekko skinąłem na jej słowa i ruszyłem do jadalni.
- Dzień dobry.- bąknąłem do Madison, która rozespana popijała swoją herbatę.
- Dzień dobry.- odpowiedziała, kiedy Miley położyła przed nami po talerzu jajecznicy.- Co to za święto, że zrobiłaś śniadanie?- spytała Mad, a blondynka tylko wzruszyła ramionami.
- Gdybym ja tego nie zrobiła to ty na pewno nie ruszyłabyś tyłka do garów.- zwróciła się do swojej dziewczyny, a ta tylko zachichotała.- A ty to już w ogóle, kiedy ostatnio cokolwiek zjadłeś?- zapytała z wyrzutem wskazując na mnie widelcem.
- Wczoraj, obiad- odpowiedziałem zdawkowo, a Madison westchnęła cicho.
- Justin nie możesz zapominać o jedzeniu...- powiedziała, a ja przewróciłem oczami.
- Przestańcie mi matkować, potrafię o siebie zadbać.- warknąłem i wstałem od stołu.- Dzięki.- rzuciłem i chwyciłem na wpół zjedzoną jajecznicę. Wszedłem o kuchni i wsadziłem talerz do zmywarki po czym pobiegłem na górę, sprawdzić swój telefon. Ta suka Victoria powinna zadzwonić już dzień temu. Chwyciłem za telefon i wybrałem numer tej tlenionej idiotki. Już po kilku sygnałach usłyszałem jej denerwujący głos.
- Halo?- zapytała rozespana.
- Czemu to robisz?- zapytałem bezsilnie. Chciałem walczyć, ale co mogłem zrobić. Nawet nie wiedziałem czy Louise w tym stanie, lub w ogóle na tym kontynencie.
- Miło cię słyszeć Justin.- powiedziała sztucznie.
- A ciebie nie, oszczędź mi tych nie przyjemności i po prostu powiedz gdzie ona jest.- powiedziałem zirytowany.
- Chciałabym.- rzuciła sucho.
- To kto ci broni?
- Niewiedza mi broni. Nie wiem gdzie ona jest, nie obchodzi mnie życie tej suki.- powiedziała obojętnie. Wiedziałem, że kłamie. Łże jak pies.
- Życie, które jej zostało odebrane i to przez ciebie kłamczucho.- krzyknąłem do słuchawki, ale w ostateczności usłyszałem tylko krótkie piknięcie, oznajmujące koniec rozmowy Nie mogę już dłużej tak czekać. Przerzuciłem przez głowę pierwszą lepszą koszulkę i ruszyłem do wyjścia. Szybko zatrzasnąłem za sobą drzwi żeby uniknąć zbędnych pytań mojej denerwującej siostry i wyjechałem na ulicę Seattle. Kiedy dojechałem już pod dom Vicotrii usłyszałem dzwonek telefonu, który na pewno nie należał do mnie. Spojrzałem na siedzenie obok i westchnąłem, bo ten idiota Ashton, jak zawsze zapomniał telefonu. Bez zastanowienia wcisnąłem zieloną strzałkę i przycisnąłem urządzenie do ucha.
- Halo?- rzuciłem obojętnie.
- Dean, stary! Co tam chciałeś?- powiedział znajomy męski głos. Po co Ashton używa swojego drugiego imienia, którego tak nienawidził...- Jesteś tam?- zapytał znajomy głos, na co zamarłem.
- Kurwa!- wrzasnąłem wściekły. Tylko jedna osoba na świecie mogła posiadać ten głos. Osoba, która zabrała ode mnie moje szczęście. Właśnie tak! Ben Stewart we własnej osobie.
- Halo?- nawoływanie ucichło, kiedy telefon odbił się od asfaltu.
- Ty skurwysynie!- krzyknąłem sfrustrowany za co zarobiłem parę dezaprobujących spojrzeń. Ponownie odpaliłem silnik i zacząłem pędzić pod dom przyjaciela. Jechałem w prędkością pieprzonego światła i jestem pewien, że złamałem wszystkie możliwe przepisy. Jakkolwiek zaparkowałem auto i wyskoczyłem z pojazdu. Szarpnąłem za drzwi wejściowe, ale te nie chciały ustąpić. Nie wiem ile stałem i waliłem w te drzwi, ale w końcu siostra Ashtona otworzyła mi drzwi.
- Justin!- uśmiechnęła seksownie.
- Nie teraz Ali.- powiedziałem i może ciut niegrzecznie przepchnąłem się do pokoju chłopaka.- Ty!- krzyknąłem, wpadając do jego pokoju, trochę go zaskakując.
- Co jest stary?- powiedział niepewny,
- Nie udawaj!- wrzasnąłem z wyrzutem, łapiąc go za kołnierz.- Wiem, że jesteś zamieszany w porwanie Louise!
- Kurwa, Justin... to nie tak.- zaczął, ale moja pięść szybko go uciszyła.
- A jak?- zapytałem zirytowany. Z nosa chłopaka poleciała krew, ale szczerze to miałem to gdzieś.
- To jest bardziej posrane niż kiedykolwiek myślałeś. Porwanie Louise zostało zlecone Benowi, ten idiota jest tylko nędznym pionkiem.- wyrzucił z siebie chłopak.
- Nie rozumiem,..- powiedziałem, luzując trochę uścisk na koszuli chłopaka.
- Ja też, ale próbuję się wszystkiego dowiedzieć. Wkręciłem się w to towarzystwo, bo wiedziałem, że mnie nie znają. Mam u nich czystą kartę.
- U nich?
- U mafii.- rzucił Ashton, a ja aż skrzywiłem się na to słowo.
- Co pieprzona mafia może chcieć od Louise?
- Tego nie wiem, ale staram się dowiedzieć. Miałem ci niedługo powiedzieć, stary.
- Mogłeś zrobić to wcześniej, a może ominąłby nas ten cały cyrk.- powiedziałem wskazując na jego zakrwawiony nos.
- Wiem, przepraszam, stary.
- Nie to ja przepraszam, pomagasz mi, a ja nawet tego nie potrafię docenić.- powiedziałem, puszczając jego koszulę. Bezradnie usiadłem na łóżku, chowając głowę w ręce.
- Już nie wiem gdzie ja mam jej szukać...- rzuciłem.
- Justin... może powinieneś trochę odpuścić? Daj policji szansę na znalezienie jej.- powiedział, a ja spojrzałem się na niego, jak na kompletnego wariata.
- Czy ty siebie słyszysz? Byłem na komisariacie i widziałem, jak oni tam pracują. Zamiast szukać mojej dziewczyny, wolą opychać się pączkami i popijać je kawką.
- Przesadzasz, to ich praca, muszą się na tym znać.- powiedział, a ja tylko przewróciłem oczami.
- No i jak to sobie wyobrażasz? Moja dziewczyna zginęła, a ja mam sobie darować i pozwolić policji wykonywać swoją pracę? Może jeszcze skoczymy dzisiaj do klubu na uczczenie nie posuwającej się do przodu sprawy Lou?- syknąłem zirytowany, a chłopak jedynie wzruszył ramionami.
- Jesteś trochę przewrażliwiony. To tylko laska Justin. Nie pamiętasz naszego starego motta?- zapytał się, uśmiechając się lekko.
- Tylko laska? Ta laska, jest warta dla mnie, więcej niż całe moje życie podwójnie. Z resztą co stało się z Ashtonem, który niedawno gratulował mi ustatkowania się?
- Nic, zauważ, że dla ciebie stary, pracuję u mafii! Mógłbyś to chociaż trochę docenić.- krzyknął, przez co zmarszczyłem brwi.
- Jestem ci wiele wdzięczny, ale przestań mi wmawiać, że jestem przewrażliwiony. Gdybyś tylko postawił się w mojej sytuacji, chociaż na jeden dzień.- powiedziałem zirytowany. Z resztą nieważne, mam sprawę do załatwienia.- powiedziałem, trzaskając drzwiami.
Louise's POV:
- Zróbmy sobie wieczór filmowy!- rzucił radośnie Ben na co ja skinęłam głową.
- Świetny pomysł, idź wybrać film, a ja zrobię nastrój.- powiedziałam, na co chłopak się zaśmiał.
- Zgoda.- uśmiechnęłam się do niego sztucznie i zbiegłam na dół. Pora wprowadzić w życie plan idealny. Zanim jeszcze wyszłam z pokoju, chwyciłam dwie szklanki po lemoniadzie, którą przygotowałam chłopakowi. Tak, jak myślałam, Ben przed wybraniem filmu poszedł do toalety.
- Cholera!- krzyknął chłopak z góry, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
- Co jest?- odkrzyknęłam udając głupią, wbiegając znowu na górę.
- Muszę naprawić ten cholerny zlew, zanim zaleje cały dom.- powiedział smutno.- Ale, jak tylko naprawię go to zrobimy maraton, przepraszam słońce.
- W porządku, rozumiem, to ja pójdę naszykować nasz mały maraton.- powiedziałam uśmiechnięta.
- Świetnie.- rzucił ochoczo, a ja ruszyłam w stronę salonu. Ukucnęłam przy szafce z filmami, zastanawiając się co włączyć. Przerzucałam płyty "Szybcy i wściekli", "Skazani na Shawshank"aż w końcu znalazłam idealny film na dzisiejszy wieczór. Szybko zrobiłam popcorn i odpaliłam film "Piroman".
- I jak ci idzie?- krzyknęłam zadowolona.
- Już prawie.- odkrzyknął, a ja na te słowa, szybko zabrałam zapalniczkę Bena leżącą na stoliku do kawy i zaczęłam podpalać świeczki. Starannie ustawiłam je wokół kanapy, trochę na stole i szafeczce pod telewizorem oraz niechcący bardzo blisko zasłon okiennych. Delikatnie dmuchnęłam nad świeczką przez co ogień zaczął powoli spalać firankę. Kiedy tak obserwowałam swoje dzieło, na moją buzię samowolnie wpełzł wielki uśmiech. Może sama mam coś z piromana*? Kiedy wszystko było już gotowe, ruszyłam w kierunku nic nie spodziewającego się chłopaka.
- Już wszystko przygotowane.- uśmiechnęłam się przeciągle, opierając swoje drobne ciało na framudze drzwi. Pomimo tego, że Ben dbał o mnie i codziennie przygotowywał wspaniałe obiady to i tak straciłam z dobre 5 kilo.
- Jesteś najlepsza.- rzucił radośnie, na chwilę odrywając się od pracy. Żebyś wiedział, jak bardzo. Zaśmiałam się w myślach, ale tylko wzruszyłam ramionami.
- Nic wielkiego.- powiedziałam, a chłopak jeszcze chwilę majstrował przy zlewie. Byłam cholernie niepewna tego co stanie się dzisiejszego wieczoru, ale to moja jedyna szansę na wolność. Jedyna szansa żeby jeszcze, kiedyś zobaczyć rodzinę i mojego Justina. Nigdy nie doceniałam jakie mam szczęście, mając przy sobie tak wspaniałe osoby, jak oni. Jednak, gdy już jesteś postawiona w takiej sytuacji zaczynasz wszystko analizować i wiecie co? Dochodzicie do wniosku, że jesteście ostatnimi egoistami, nie doceniającymi nic oprócz czubka swojego cholernego nosa.
- Hmm, Louise, też czujesz ten smród?- zapytał zdezorientowany Ben.
_______________________
*piroman - chorobliwa żądza podpalania lub do zabaw z ogniem, która występuje przy niektórych zaburzeniach psychicznych
Jak myślicie czy Louise uda się uciec?
I co myślicie o dziwnym zachowaniu Bena?
PS. dziękuję za to, że tak długo czekaliście na ten rozdział, ale przydała mi się taka przerwa. Zaplanowałam dokładniej przyszłość tego opowiadania, co pozwala pisać ciekawsze rozdziały. Bardzo was dziękuję! Kocham was! xx
PS2. SZYKUJE DLA WAS NIESPODZIANKE WIEC BĄDŹCIE PRZYGOTOWANI
Boski ! Czekam na next ! :)
OdpowiedzUsuńNie wiesz nawet jaką niespodziankę mi zrobiłaś! Wchodzę na bloga, a tu BUM! Jest rozdział! Uwielbiam Cię i to ff! Rozdział boski! Mam nadzieję, że Lou uda się uciec, a Ty szybko dodasz następny rozdział! I LOVE U SO MUCH! ~ Mrs.Bieber
OdpowiedzUsuńomfg Louise jaka ty mądra
OdpowiedzUsuńbiedny Justin ew
nie mogę się doczekać następnego!
@pervmattx